poniedziałek, 24 czerwca 2013

Myśliborska Gwiazda Polskiej Koszykówki!!!


Dnia 21.06.2013r w Myśliborzu pojawił się niespodziewanie Adam Hrycaniuk i nie można było przepuścić takiej okazji. Adam chętnie zgodził się na udzielenie krótkiego wywiadu i zawitał ze swoją prześliczną narzeczoną na stare śmieci, czyli do... Myśliborzyc. W tej miejscowości mieszkali jego dziadkowie, rodzice. Urodził się w Barlinku na oddziale położniczym tamtejszego szpitala, ale czuje się Myśliborzaninem, gdyż w tej miejscowości spędził lata swojej młodości i rozpoczął przygodę ze sportem, czyli praktycznie z koszykówką.


Po ukończeniu Szkoły Podstawowej nr 3 w Myśliborzu dalszą edukację rozpoczął w Stargardzie Szczecińskim. Tam też pod okiem trenera Zenona Świętońskiego rozpoczął swoją wielką przygodę z koszykówką. Był podstawowym zawodnikiem ekipy juniorów Stargardzkiej "Spójni" z którą zdobył dwa tytuły Mistrza Polski i raz brązowy medal. W połowie 18 roku życia trafił do pierwszej drużyny "Spójni" w której grał przez półtora roku, gdyż po ukończeniu szkoły średniej wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie spędził cztery lata. Uważałem, że trzeba pobierać nauki od najlepszych na świecie, a chyba nie ma nikogo takiego kto by zaprzeczył, że drużyny amerykańskie prezentują najwyższy poziom na świecie. Tak było, jest i długo jeszcze będzie. Dowodzą tego wyniki osiągane przez reprezentację USA na Mistrzostwach Świata i Igrzyskach Olimpijskich. 


Występował między innymi w uczelnianym zespole Cincinnati, z którego został wybrany do Zespołu Gwiazd i uczestniczył w wielkim show związanym z meczem zespołów gwiazd. Miło wspomina pobyt w USA, który pozwolił mu uwierzyć w swoje, niemałe już umiejętności. Po powrocie z zagranicy otrzymał propozycję gry z zespołu ówczesnego Mistrza Polski - Prokom Trefl Sopot. Był to rok 2008 i z tą drużyną zdobył kolejny (po juniorskich) zaszczytny tytuł Mistrza Polski. Grał coraz lepiej, coraz pewniej czuł się w elicie polskiej koszykówki i po rozstaniu się z Prokomem otrzymał propozycję (jak część zawodników) kontynuowania kariery zawodniczej w nowym zespole Asseco Prokom Gdynia. Z propozycji oczywiście skorzystał, gdyż było to wyróżnienie i podkreślenie jego dużych umiejętności. Łącznie w dorosłej koszykówce zdobył 4 tytuły Mistrza Polski i raz Puchar Polski. W Asseco dobrze współpracowało mu się z naturalizowanym Amerykaninem Loganem oraz z Woodsem. Dobra gra w klubie została zauważona i w 2010 spotkał go wielki zaszczyt i przyjemność - otrzymał powołanie do gry w Reprezentacji Polski. "Było to moje marzenie, które zostało spełnione" - mówi Adam. W kadrze Polski jestem do dzisiaj i otrzymałem powołanie do szerokiej kadry przygotowującej się do wrześniowych Mistrzostw Europy. Cieszy mnie to ogromnie, gdyż znów spotkam dobrych kolegów. 



Prokom Gdynia przeżywał kryzys. Trafił do jednej z najsilniejszych lig europejskich. Podstawowi środkowi : Bojan Dubljevic (Czarnogóra), Siergiej Liszczuk (Ukraina) i Victor Faverani (Brazylia) byli kontuzjowani. Ten ostatni wrócił szybciej niż zakładano i musiałem skończyć sezon na ławce. Niestety już beze mnie przegraliśmy awans do czwórki z zespołem Cai Saragossa, który rundę zasadniczą skończył na piątym miejscu, czyli oczko niżej od nas. Nie byli słabym przeciwnikiem, powędrowali dalej. "Na razie moja przygoda z basketem na półwyspie Iberyjskim została zakończona - mówi Adam. Jako nieznający się z zespołem zawodnik rozegrałem cztery spotkania, w których średnio uzyskiwałem 3 pkt i 4 zbiórki. Kibice cenili mnie za waleczność i zaangażowanie". W polskiej lidze trudno gra się przeciwko takim zawodnikom jak Radek Hyży, Marcin Stefański, John Turek. Do najtrudniejszych zespołów zaliczyłbym Turów Zgorzelec oraz robiący coraz większe postępy Trefl Sopot. Zresztą Polska Liga Koszykówki staje się coraz bardziej wyrównana. Świadczy o tym tytuł zdobyty po raz pierwszy w historii przez zespół z Zielonej Góry - Stelmet. Grają coraz lepsi zawodnicy zagraniczni, przez co podnosi się rywalizacja w zespołach co z kolei owocuje lepszą grą krajowych graczy. Bardzo podoba mi się w Hiszpanii, Izraelu czy we Włoszech. Wysoki poziom sportowy i przede wszystkim ciepło przez cały roczek. Co po Hiszpańskiej przygodzie - "na razie przygotowania z kadrą. Plany klubowe? Są propozycje, ale za wcześnie o tym mówić. Inne plany? W dniu 6 lipca 2013 r w Myśliborzu organizuję turniej piłki koszykowej dla młodych adeptów tej dyscypliny sportu. Zapraszamy do udziału wszystkich chętnych na Orlik Stadionu Miejskiego w Myśliborzu. Jednocześnie dziękuję za zaproszenie mnie na I Turniej Gwiazd - Benefis Romana Maca na dzień 20.07.2013. Gdy tylko będę miał czas i obowiązki kadrowca pozwolą zgłaszam swój akces do udziału w tej imprezie. Bardzo podoba mi się pomysł organizowania takiej imprezy". Do zobaczenia więc na turniejach koszykarskich i siatkarskich. 

Mistrza Polski wysłuchał i wypowiedzi spisał : Stanislaw Trusiuk

poniedziałek, 25 lutego 2013


ZWIERZENIA PIĘCIOBOJOWEJ LEGENDY MYŚLIBORZA DLA SIATKARZY „MYŚLIBORA”

Pentathlon dyscyplina sportowa w Polsce uprawiana od 1957 r. i nazywająca się pięciobojem nowoczesnym. Powstał wówczas Polski Związek Pięcioboju Nowoczesnego i Dwuboju Zimowego, a w 1958 r. Nastąpiło rozstanie tych dwóch dyscyplin sportowych. W skład pięcioboju nowoczesnego wchodzą:  Jazda Konna, Szermierka, Strzelanie, Pływanie i Bieg. Przez lata kolejność była  zmieniana. Legenda głosi, że w starożytności goniec aby powiadomić władcę o zwycięstwie armii drogę z pola walki pokonał w taki właśnie sposób.

Nasza bohaterka Anna Sulima, mieszkanka naszego Pięknego miasta co prawda nie pokonała tak trudnej drogi, ale…. Coś w tym było.

Edukację rozpoczęła w szkole podstawowej nr 2 im. Janusza Kusocińskiego. Początkowo miała pod górę, gdyż z uwagi na trzeci migdał. Została przesunięta do klasy „B”. Po trzech latach trenowała pod okiem niezmordowanego Leszka Lastowskiego. Została zakwalifikowana do klasy sportowej. Pan Leszek odegrał w jej życiu wiodącą rolę. Zaszczepił chęć do pracy, co przydało się jej w dalszym życiu i rozpoczynaniu kariery sportowej. W tym czasie Myślibórz miał już basen (zazdrościli Nam Ci co niemieli), ale cóż z tego. Brak środków finansowych (skąd my to znamy) na podgrzewanie wody sprawiał, że treningi na basenie odbywały się tylko raz w tygodniu i to niezbyt regularnie. Pan Leszek dawał nam za to w kość w terenie; biegi, marszo-biegi, ogólnorozwojówka.


W siódmej klasie pojechaliśmy z Panem Lastowskim do Drzonkowa. Byłam wniebowzięta i już wiedziałam, że pięciobój to jest to czym będę się zajmowała w przyszłości (i tak z i tak z opowiadania przeszliśmy do monologu Naszej Mistrzyni).
Podobało mi się wszystko; wyposażenie ośrodka, czyli baza treningowa, atmosfera i w ogóle wszystko. To było to o czym marzyłam i to kochał Pan Leszek: Pięciobój Nowoczesny.


Pod koniec 8-ej klasy pojechaliśmy na testy do Drzonkowa. Wyprawa zakończyła się wielką klapą…. Ale nie do końca. Mimo poprawienia życiówki na basenie aż o 10 sek, zawaliłam bieg i przyjęcie mnie do Drzonkowa stało pod wielkim znakiem zapytania, i tylko dzięki nazwijmy to przypadkowi postanowiono dać mi szanse. Niech  potrenuje, nie będzie jej miło, zniechęci się i sama zrezygnuje.

Nie wiedzieli jednak, że trafiła kosa na kamień. Mój zadziorny charakter, moja ambicja i chęć doskonalenia i podnoszenia swoich umiejętności, mój upór spowodował, że była dobra, a nawet bardzo dobra w biegu, konkurencję technicznie pokonywałam stosunkowo łatwo i w zasadzie nie miałam z nimi dużych problemów. Moja piętą Achillesową było pływanie. Za wszelką cenę chciałam poprawić tę dyscyplinę i po innych zajęciach chodziłam na pływalnię i zawzięcie trenowałam pływanie. Mój upór i chęć podnoszenia umiejętności sportowych zostały zauważone.
Jest rok 1985, Basia Kotowska została mistrzynią świata…. I zaproponowała wspólne treningi pływackie i biegowe. Byłam szczęśliwa – Mistrzyni świata proponuje wspólne treningi, dla mnie młodziutkiej adeptki pięcioboju z Myśliborza. Wywołało to we mnie jeszcze większą chęć do coraz cięższej pracy. Tytaniczna wręcz praca w latach 1985-86 dała pierwsze efekty w roku następnym.


Rok 1987 przyniósł mi pierwsze sukcesy w gronie seniorek. Zostałam międzynarodową wicemistrzynią Polski, a także wygrałam Nordic Cap, silnie obsadzone międzynarodowe zawody w stolicy Szwecji, Sztokholmie. Czołówka światowa zaczęła się ze mną liczyć, a  ja w kolejnych latach notowałam coraz większe sukcesy.

Rok 1988 wygrałam zawody za zawodami. Było to między innymi spotkania pięcioboju we Włoszech, Francji i Szwecji itd. Obecnie są one zaliczane (te inne) do klasyfikacji generalnej pucharu świata. Wówczas były to odrębne zawody. Do tych sukcesów do kadry weszłam jako nr 1. Dorota Idzi była Nr 2, a Iwona Kowalewska była Nr 3. Pojechaliśmy na MŚ; na nich zajęłam 5-te miejsce. Po czterech konkurencjach zajmowałam 11-te miejsce, ale w biegu zdeklasowałam swoje rywalki i awansowałam o 6 miejsc. Drużynowo chyba zdobyliśmy brąz.


Kolejne lata to wiele sukcesów międzynarodowych i krajowych. Byłam etatową Reprezentantką kraju mimo odnoszonych kontuzji.


Rok 1991 – sukces w ME, zdobyłam brązowy medal. Odnosiłam także sukcesy w pucharach świata. Prze minione lata byłyśmy etatowymi medalistkami Mistrzostw Świata i Europy w rywalizacji indywidualnej i drużynowej.

W roku 1992 kolejny medal w ME i…. poczułam zmęczenie 5-cio bojem. Zaczął mi imponować Triatlon. Dyscyplina ta polega na tym, że całą imprezę rozgrywa się jednego dnia bez chwili przerwy. Rozpoczynamy pływania, po wyjściu z wody wsiadamy na rower i po przejechaniu stosownego dystansu porzucamy „kolarzówki” i pieszo zdążamy do mety.
Dyscyplina bardzo męcząca, ale bardzo chciałam się w niej sprawdzić. Zostałam zakwalifikowana do kadry i w 1993 r wystartowałam w ME. Po tej imprezie i przyjrzeniu się temu towarzystwu od środka doszłam do jednego słusznego wniosku. Powiedziałam sobie… „Anka zostaw to i wracaj do swojego 5-cio boju”. O szerszych przyczynach nie będę się wypowiadać.

W powrocie do rodziny pięciobojowej wydatnie pomógł mi ówczesny prezes Polskiego Związku Pięcioboju Nowoczesnego Zbigniew Pacelt. Po rozmowie z nim powróciłam do kadry, otrzymałam sprzęt i znów zajęłam się moimi ukochanymi 5-cioma dyscyplinami. Kolejne lata potwierdzały, że decyzja o powrocie była dobra, a krótkotrwały rozbrat dobrze wpłynął na moją wytrzymałość przy czym dyscypliny techniczne nie poniosły szwanku.
           
Rozpoczęłam przygotowania do Igrzysk Olimpijskich w Sydney 2000. Nadszedł rok 1998, jak się okazało najlepszy w mojej sportowej karierze. Pojechałam do Meksyku jako nr 1 wraz z Pauliną Doenisz, Dorotą Idzi oraz Iwoną Kowalewską. Byłyśmy bezkonkurencyjne. Indywidualnie zdobyłam bezapelacyjnie I miejsc, byłam wreszcie indywidualną mistrzynią świata. W drużynie wraz z Pauliną Boenisz i Dorotą Idzi również byliśmy najlepsze podobnie jak w sztafecie, przy czym Iwona Kowalewska zastąpiła jedną z koleżanek. Byłam więc potrójną Mistrzynią Świata (oprócz mnie tylko jedna zawodniczka mogła poszczycić się takimi osiągnięciem), ale w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” zajęłam dopiero VII lokatę. Nasza dyscyplina była dość popularna, ale ja zbytnio nie udzielałam się w mediach i trenowałam w Drzonkowie. To były głównie przyczyny niskiej lokaty. Gdybym zdobyła 5 medali, może byłoby i złoto w plebiscycie. Niestety można było zdobyć tylko 3. Myśli o igrzyskach olimpijskich były coraz śmielsze.


Rok 1999 to kolejne pasmo sukcesów indywidualnych w pucharze świata, wygrywałam wszystko co się dało, ale zajmowałam miejsca na pudle, aż przyszły . Wszystko było super do jazdy konnej. Zawaliłam, pomyliłam parcours i za jazdę konną zaliczyłam zero. Odczuła to także drużyna, gdyż mój „wyczyn” liczył się do wyniku Drużynowego. Mimo tego zdobyliśmy brązowy medal. Ogromny sukces świadczący o tym jakie byłyśmy mocne. Mimo tej wpadki nadal wierzyłam w występ na igrzyskach.


Rok 2000 – rok igrzysk olimpijskich i także rok Mistrzostw Świata, w których indywidualnie zajęłam VII miejsce. Nominacji na igrzyskach nie dostałam, Otrzymały ją dwie dziewczyny z Legii Warszawa, Dorota Idzi i Paulina Benisz. Ja otrzymałam sprzęt i oczekiwałam na wieści z Sydney. Zaświtała iskierka nadziei gdy doszła do nas wiadomość, że Dorota Idzi rozchorowała się. Skończyło się jednak na oczekiwaniu. Po przebytej chorobie Dorota była osłabiona i zajęła odległą lokatę. Podobnie z resztą jak i Paulina. Podczas przygotowań postanowiłam, że po igrzyskach kończę pełną sukcesów karierę. Wystartowałam jeszcze w Paryżu w Pucharze Świata i po sukcesie wzięłam całkowity rozbrat ze sportem wyczynowym, tym bardziej że wielokrotnie kontuzjowana noga nie pozwalała na intensywne treningi.

Zajęłam się pracą zawodową, ale nie jestem związana z dyscypliną, którą uprawiałam przez tyle lat. Pracuję w Woj. Ośrodku Sportu i Rekreacji, gdzie pełnię funkcję menadżera ds. kultury fizycznej, sportu i promocji.

Jestem zamężna i mam 11-letnią córkę Wiktorię (zwyciężczynię – 6 miesięcy leżakowania w ciąży i trudny poród, ale zwycięski), a sportem zajmuję się tylko amatorsko. Biegam, a gdy kolano doskwiera, a czyni to dość często, uciekam na rower, na swoją deskę ratunku. Uważam się za kobietę spełnioną zarówno w sporcie jak i w życiu prywatnym. Sport to zdrowie, to moja pasja i sposób na życie.

Wykorzystując obecność Anny Sulimy-Jagiełowicz na Gali Mistrzów Sportu Myślibórz 2012 wspomnień słuchał i spisywał, Dziękując jednocześnie za wspomnienia.


A o to tabele osiągnięć Naszej Legendy z Myśliborza.

Mistrzostwa świata

 

Mistrzostwa świata
Miejsce
Rok
Konkurencja
Rezultat
Warszawa 1988
Warszawa
1988
drużynowo
1. miejsce
Wiener Neustadt 1989
Wiener Neustadt
1989
drużynowo
1. miejsce
Linköping 1990
Linköping
1990
drużynowo
1. miejsce
Sydney 1991
Sydney
1991
drużynowo
1. miejsce
Sydney 1991
Sydney
1991
sztafeta
1. miejsce
Budapeszt 1992
Budapeszt
1992
drużynowo
1. miejsce
Sheffield 1994
Sheffield
1994
sztafeta
1. miejsce
Sheffield 1994
Sheffield
1994
drużynowo
2. miejsce
Bazylea 1995
Bazylea
1995
drużynowo
1. miejsce
Siena 1996
Siena
1996
drużynowo
3. miejsce
Moskwa 1997
Moskwa
1997
sztafeta
2. miejsce
Meksyk 1998
Meksyk
1998
indywidualnie
1. miejsce
Meksyk 1998
Meksyk
1998
drużynowo
1. miejsce
Meksyk 1998
Meksyk
1998
sztafeta
1 miejsce
Pesaro 2000
Pesaro
2000
drużynowo
1. miejsce


Mistrzostwa Europy

 

Mistrzostwa Europy
Miejsce
Rok
Konkurencja
Rezultat
Sofia 1991
Sofia
1991
indywidualnie
3. miejsce


Opracował: Stanisław Trusiuk


I Tak o to Legenda Pięcioboju Nowoczesnego w skrócie przeanalizowała swoją karierę sportową przyjmując jednocześnie zaproszenie na Benefis Romana Maca planowany na okres letni (Lipiec/Sierpień BR.) Do zobaczenia!

niedziela, 10 lutego 2013


SIATKARSKA LEGENDA ZZA MIEDZY


W zasadzie można powiedzieć, że jest to nasz człowiek, gdyż w tym czasie, gdy trwała jego kariera Myślibórz był w woj. Lubuskim, a siatkarska Legenda rozpoczynała uprawianie siatkówki w „Zniczu” Gorzów Wlkp. A Później największe sukcesy odnosił jako środkowy i atakujący „Stilonu” Gorzów.



Roman Bartuzi, bo o nim mowa przez 11 lat grał w „Stilonie” Gorzów, a od 1990 r. był etatowym reprezentantem Polski jako zawodnik 1-szej szóstki.

W klubach i reprezentacji Polski grał z tak znakomitymi siatkarzami jak: Sebastian Świderski, Paweł Zagubny, Dawid Murek, Witold Roman, Robert Szczerbaniuk, Andrzej Szewiński i innymi znakomitościami.

Poprzez niżej podpisanego dzieli się z Państwem wspomnieniami ze swojej bogatej kariery sportowej, która w zasadzie trwa do dnia dzisiejszego.

ST: Początki Twojej kariery, w którym roku rozpocząłeś trening w zniczu Gorzów, kto był pierwszym trenerem , na jakiej pozycji wówczas zacząłeś?

RB: Zabawę z siatkówką rozpocząłem w szkole podstawowej w klasie piątej w roku 1981 pod okiem pana Stanisława Kurysia, w roku tym zostałem zapisany do KS Znicz Gorzów.

ST: Ile miałeś lat gdy przeszedłeś do Stilonu i jak długo przebijałeś się do pierwszego składu? Kto był trenerem drużyny stilonu?

RB: Do Stilonu trafiłem w roku 1985 na mocy porozumienia Znicza i Stilonu. W roku 1986 miałem swój debiut na boisku po roku byłem już zawodnikiem pierwszej szóstki, trenerem był pan Ryszard Swiątkiewicz.



ST: Każdy młody adept siatkówki przechodził tzw "chrzest" - czy w Twoim przypadku był bolesny?

RB:. Nie przechodziłem tzw. chrztu sportowego.

ST: Podaj skład owczesnego Stilonu, czy bardziej znanych zawodników. Z kim najlepiej Ci się grało, współpracowało? Z kim najlepiej rozumiałeśsię na boisku i poza nim?

RB: Paweł Rozesłaniec  Jan Gumienny, Witold Roman, Marcin Zarzycki, Marek Czubiński, Marek Cholawo, Robert Kowalski, Andrzej Dworczanin, Paweł Raczyński. Najbardziej lubiliśmy się z Andrzejem Dworczaninem i Witoldem Romanem.

ST: W każdej drużynie trafiał się tzw "kawalarz" czyli tzw Dowcipniś. O kim mowa w Stilonie i jakie kawały robił?

RB: Myślę, że Robert Kowalski i Andrzej Dworczanin lubili spłatać innym zawodnikom, ale teraz nic nie przychodzi mi do głowy z tamtych dowcipów.

ST: Byłeś bardzo dobrym zawodnikiem, gwiazdą "Stilonu" Czy z tym klubem zdobyłeś medal mistrzostw polski bądź też puchar polski?

RB: Mistrzostwa nigdy nie zdobyłem, ale PP tak w roku 1997 w Radomiu. Miałem tam znaczący wkład w zwycięstwo ( zostałem uznany najlepszym atakującym turnieju).



ST: Ile spotkań rozegrałeś w Stilonie i jak zmieniła się kadra gry kończyłeś grę w tej drużynie?

RB: W stilonie grałem z przerwami 11 lat. Ciężko wymienić skład z takiego przedziału czasowego, ale grali wraz ze mną min. Maciej Nowak, Sebastian Swiderski, Karol Hachuła, Jarosław Wojczuk, Zdzisław Olejnik, bracia Paweł i Radek Maciejewicz, Tomasz Borczyński.

ST: Pamiętam, że w Stilonie w latach 90-tych grał doskonały siatkarz Witold Roman, obecny sekretarz PZPS. Jak oceniasz go jako zawodnika, w pewnym momencie lidera drużyny.

RB: Witek miał znaczący wpływ na awans drużyny Stilonu do ekstraklasy w sezonie 86/87, lecz w sezonie 87/88 złapał poważną kontuzję kolana i nie grał już do końca rozgrywek, po roku opuścił nas odchodząc do AZSu Olsztyn.

ST: Jak potoczyła się Twoja kariera, gdy odszedłeś ze Stilonu? W jakich drużynach grałeś i jakie sukcesy osiągnąleś?
RB: Grałem po kolei Znicz Gorzów, Stilon Gorzów, Morze Szczecin, powrót do Stilonu Gorzów, MSC Moers Niemcy, Stal Hochland Nysa, GTPS Gorzów, Olimpia Sulęcin (zawodnik i trener), Sokół Drezdenko (obecnie traner).



ST: Czy w tych drużynach grałeś ze znanymi zawodnikami, jakimi i gdzie?

RB: Grałem z wieloma znanymi zawodnikami jeśli nie w klubie to w Reprezentacji Polski; min. Zagumny, Świderski, Murek, Prus, A. Kurek, Szczerbaniuk, Szyszko, Szewiński itd.

ST: Wiem, że byłeś reprezentantem Polski. W którym roku otrzymałeś powołanie do kadry, jak długo trwała reprezentacyjna kariera, ile spotkań rozegrałeś?

RB: Powołanie do Reprezentacji dostałem w roku 1986 (juniorska) 1990 (pierwsza). W kadrze grałem przez osiem lat rozgrywając w niej 277 meczów w pierwszej szóstce seniorskiej reprezentacji.

ST: Kto w czasie Twojej kariery reprezentacyjnej był trenerem kadry? Jeżeli kilku, to z którym współpraca układała się najlepiej?

RB: Trenerzy to: Milewski, Skorek, Zarzycki, Kruk, Wagner. Najlepszy trener to Hubert Wagner, wspaniały trener i wielki człowiek.

ST: Czy Twoim trenerem był Waldema Wspaniały?

RB: Trener Wspaniały był moim szkoleniowcem w latach 1996-1998 w Stilonie Gorzów.

ST: Największe sukcesy z reprezentacją Polski. Na jakiej pozycji grałeś?

RB: Grałem na pozycji środkowy bloku i atakujący. Z kadrą najwyższe miejsce 3x szóste na ME.

ST: Które mecze utkwiły Ci najbardziej w pamięci - te w Stilonie, w kadrze lub innym klubie. Chodzi oczywiście o nieprawdopodobną otoczkę im towarzyszącą.

RB: Meczy zapamiętanych było mnóstwo, ale te o jakąś stawkę są takimi które zawsze zostają w pamięci. Wszystkie mecze o wielką stawkę, czyli o awans lub spadek z ligi. W klubie mecz przeciwko Resovi Rzeszów, gdzie w piątym secie zdobyłem atakiem i zagrywką 14 punktów. Po tym meczu w bodaj Przeglądzie Sportowym ukazał się nagłówek "Bartuzi kontra Resovia". W reprezentacji mecz z Kubą grany starym systemem, gdzie punkty zdobywało się tylko przy własnym serwisie, mecz trwał 3 godz. 45 min. Zakończony zwycięstwem 3:2, po którym w geście radości wykonałem niefrasobliwie salto w tył na parkiecie lądując na kości ogonowej.


ST: Oprócz Ciebie w reprezentacji Polski był inny "Stilonowiec"?

RB: Za moich czasów swój epizod zaliczył Karol Hachuła, Jarek Wojczuk no i oczywiście etatowy reprezentant Sebastian Świderski.

ST: Po zakończeniu sezonu 1986/87 Stilon Gorzów i AZS Politechnika częstochowska zajmując zdecydowanie I miejsca w swoich grupach II ligi awansowały do Ekstraklasy. Grałeś na pewno mecze przeciwko Romanowi Macowi z AZS, grającego na pozycji atakującego. Czy pamiętasz mecze przeciwko niemu?

RB: Niestety nie pamiętam gry Romana Maca, lecz pamiętam, że AZS Częstochowa ograła nas dwa razy więc musiała być zespołem lepszym.

ST: Przeciwko któremu z blokujących grało Ci się najłatwiej i najtrudniej?

RB: Najtrudniejszym przeciwnikiem do oszukania w pojedynkach na siatce był serbski blokujący, lecz nie pamiętam jego nazwiska, a z polaków Zdzisław Olejnik.

ST: Sebastian Świderski gwiazda Stilonu, Mostastalu i reprezentacji Polski - czy zaczął grę za Twoich czasów, jak go oceniasz?

RB: Bardzo  znakomity siatkarz, dobry kolega, tytan pracy na treningu i niezwykle inteligentny facet.



ST: Kiedy zakończyłeś karierę i w jakim klubie?

RB: Jeszcze pogrywam w Sokole Drezdenko III liga.

ST: Słyszałem, że czasami pogrywasz na plaży, czy z sukcesami?

RB: Każdy występ na plaży to sukces, bo utrzymuje mnie w dosyć dobrej kondycji. Na plaży grałem w typowo amatorskich rozgrywkach, lecz są one nie mniej zacięte niż grali by zawodowcy o mistrzostwo świata.

ST: Latem BR. (Lipiec/Sierpień) planujemy zorganizować turniej piłki siatkowej na "Orliku" w Myśliborzu. Czy jesteś w stanie zebrać kilku kolegów i wziąć w nim czynny udział?

RB:  Jak najbardziej

ST: Czy Waldemar Wspaniały mieszka w Gorzowie i czy masz z nim jakiś kontakt?

RB: Nie mieszka w Gorzowie. Czasami spotykam go przy okazji gry w Mistrzostwach Polski old boyów.

ST: Co aktualnie porabiasz?

RB: Jestem zawodowym strażakiem pracuję w Gorzowie Wlkp. Dodatkowo jestem trenerem III ligi w Drezdenku.

ST: Dziękuje, za garść wspomnień i do zobaczenia w Myśliborzu latem BR.

BR: Dziękuje, przyjadę na pewno i zaproszę kilku kolegów z którymi kiedyś grałem.

ST: Doskonale, trzymam za słowo i do zobaczenia latem Lipiec/Sierpień na Myśliborskim „Orliku”.

Wspomnienia spisywał
Stanisław Trusiuk