środa, 23 kwietnia 2014

Środkowy z sąsiedztwa

Maciej KOWALCZUK - sympatyczny dryblas z Gorzowa Wlkp - opowiada o sobie, swojej karierze kolegach z drużyny oraz trenerach.


Uprawianie piłki siatkowej rozpocząłem dość późno, bo w wieku 14 lat w AZS-ie OLSZTYN. Wcześniej swoich sił próbowałem w różnych dyscyplinach sportu: nieśmiertelnej piłce nożnej , badmintonie, żeglarstwie, wioślarstwie, lekkiej atletyce. Tak więc musiałem spróbować swoich sił w różnych dyscyplinach sportu zanim ma dobre związałem się z siatkówką.

W okresie juniorskim miałem 3 trenerów. Pierwszym był Mieczysław DOROSZUK - trener wielu siatkarskich pokoleń AZS-u OLSZTYN. Później trafiłem pod skrzydła Czesława KOLPEGO, a po trzech latach związałem się jak i moi rówieśnicy z trenerem Józefem KOLPE.

Całe swoje siatkarskie życie spędziłem na pozycji Środkowego. Z uwagi na moje parametry taką pozycję wybrali dla mnie trenerzy na początku mojej przygody z siatkówką i tak już zostało. W gronie swoich rówieśników byłem najwyższy.                                                                                                                    
Miałem tą przyjemność, że w wieku juniora grałem z orzełkiem na piersi. Zostałem powołany do reprezentacji POLSKI JUNIORÓW i w tej drużynie pogrywałem przez okres 3 lat. W 1992 r Mistrzostwa Europy Juniorów odbywały się w Poznaniu i nasza drużyna, w której oczywiście ja też grałem zajęła VII miejsce. Jak już wspomniałe, grałem na pozycji środkowego, ale ile spotkań rozegrałem w kadrze juniorów nie pamiętam. Nie prowadziłem żadnych statystyk.                                                                                                                      
Grając w AZS-ie OLSZTYN dwukrotnie zdobywałem MISTRZOSTWO POLSKI , a także dwukrotnie srebrny medal, a do Gorzowa Wlkp., do drużyny STILONU trafiłem w 1998r. za sprawą Waldemara WSPANIAŁEGO, który był wówczs opiekunem tej drużyny. Moimi rywalami do gry w 1-szej szóstce byli : Zdzisław OLEJNIK i Oktawian Krzyżanowski. Zdzisiek w tym czasie był kadrowiczem.
Przez "Stilonowców" zostałem przyjęty dobrze, gdyż z niektórymi znałem się z czasów juniorskich i gry w kadrze Polski. W zespole oprócz Olejnika i Krzyżanowskiego grali m.in.: Marcin KOBIAŁKO, Karol HACHUŁA, Krzysztof KOCIK, Radosław MACIEJEWSKI, Jerzy ZWIERKO, Wiktor SIDELNIKOW /późniejszy trener/,  oraz wschodząca gwiazda gorzowskiej siatkówki Sebastian ŚWIDERSKI, a ponadto Jarosław WOJCZUK.

Największym dowcipnisiem w STILONIE był Marcin KOBIAŁKO, mój serdeczny kolega i przyjaciel, ale większość dowcipów nie nadaje się do publicznej wiadomości.

Podczas gry w STILONIE moje parametry wynosiły: wzrost - 200 cm, skok w bloku - 325 cm, wyskok w ataku – 345 cm.                                                                                                                                
Nie miałem swojego ulubionego rozgrywającego. I Jurek Żwierko i Wiktor Sidelnikow rozgrywali trochę inaczej. Każdy z nich miał swój styl, a cała "zabawa" polegała na tym abyśmy wzajemnie się dostosowali i złapali swój styl. Jeżeli to się udawało to fajnie wychodziło podczas meczów. Dobrze mi się grał z Wiktorem SIDELNIKOWEM. To był eksreprezentant ówczesnego ZSRR, zdobywca brązowego medalu na Mistrzostwach Europy, duża klasa. STILON był moim ostatnim klubem, w którym zakończyłem karierę sportową. Z tym klubem zdobyłem między innym srebrny medal Mistrzostw Polski oraz PUCHAR POLSKI.

Nie miałem swoich "ulubionych" przeciwników przeciwko którym grało mi się dobrze. Jak drużyna jest w optymalnej dyspozycji to przeciwko każdemu gra się dobrze. Sztuką jest natomiast wygrywać mecze  kiedy nasza dyspozycja nie jest najlepsza. W takich sytuacjach gra przeciwko teoretycznie słabszemu przeciwnikowi jest z kalibru tych najtrudniejszych. Pamiętam mecz ze STOLARKĄ Wołomin. Prowadziliśmy 14:2 i lekceważąc przeciwnika przegraliśmy. Rywala trzeba zawsze szanować, nie można go lekceważyć - to bywa zgubne, a siatkówka jest taką dyscypliną, gdzie czasami jeden zablokowany atak potrafi odwrócić losu meczu. Mamy na to wiele przykładów we współczesnej siatkówce.

Zawsze najlepsza ocena pracy trenera są wyniki uzyskiwane przez drużynę. Z trenerem Waldemarem WSPANIALYM zdobyliśmy brązowy medal Mistrzostw Polski. W okresie późniejszym był on twórca potęgi MOSTOSTALU, dzisiejszej ZAKSY Kedzierzyn Koźle.

Jak pamiętam w listopadzie 2013r byłem w Myśliborzu na turnieju z okazji Święta Niepodległości. Wiem, ze graliśmy przeciwko Waszej drużynie. Niestety samego meczu nie pamiętam, ale skoro wygraliście 2:1 to zapewne my graliśmy dobrze , a wy doskonale. Z wielka przyjemnością przyjadę na turniej GWIAZD SIATKOWKI w czerwcu 2014, oczywiście o ile nie wynika jakieś niespodzianki. Pozdrowienia dla wszystkich sympatyków piłki siatkowej w Myśliborzu.

Opracował: Stanislaw TRUSIUK

wtorek, 8 kwietnia 2014

Muszkieter z Czarnym Pasem

TAEKWONDO - koreański narodowy sport walki bez broni. W dosłownym znaczeniu oznacza DROGĘ DOSKONALENIA SZTUKI WALKI BEZ BRONI.
TAEKWONDO SPORTOWE dzieli się na 2 grupy:








1. POOMSE (formy) czyli prezentowanie przez jednego zawodnika technik walki i pozorowanie walki podobne do KATA w KARATE. Istnieje 9 podstawowych POOMSE (form) dla uzyskania stopni mistrzowskich (DAN) i 9 POOMSE dla stopni uczniowskich (KUP).
2.  KYURUGI, czyli bezpośrednia, nie pozorowana walka 2 przeciwników, która trwa 3x 2 min (eliminacje     MŚ) oraz 3x 3min ( półfinał i finały MŚ). Zawodnicy używają ochraniaczy hogoo do osłony przedniej części tułowia.

Zawody rozgrywane są w 10 kategoriach wagowych dla mężczyzn oraz 8 dla kobiet.
W 1988 r. podczas Igrzysk Olimpijskich w Seulu TAEKWONDO było dyscypliną pokazową.
Taką oto dyscyplinę sportową wybrał sobie nasz bohater, od kilku lat związany z Myśliborzem szef spółki ANDALIA, czyli jeden z MUSZKIETERÓW, Mirosław SZAWERDO. A zaczęło się wszystko ponad 30 lat, kiedy to zafascynowały go wschodnie sztuki walki i ich ówczesny bohater, czyli BRUCE LEE. „Wejście Smoka” – popularny film, w którym grał główną  rolę grał Bruce Lee pozytywnego bohatera.



Na początku lat 80-tych zapisał się do Klubu Karate „KYOKU SHINKAY” rozpoczął poznawanie tajników „białego sportu” pod okiem gorzowskiego MISTRZA EUROPY – Włodzimierza ROJA. Pod koniec lat 80-tych wyjechał do Stanów Zjednoczonych Ameryki Płn.. W tym czasie w USA bardziej popularne od judo i karate było taekwondo i właśnie przypadkowo trafił do takiego klubu. Nowa dyscyplina tak nim zawładnęła, że bez wahania postanowił poznać jej tajniki. Pierwszym i jedynym trenerem był i jest Rob ELLIS. Jemu zawdzięcza to co osiągnął, a osiągnął niemało.

Rob ELLIS to wielokrotny mistrz USA w taekwondo. Pod jego okiem przygotował się do występu w Mistrzostwach Świata. Jako reprezentant USA został DRUŻYNOWYM MISTRZEM ŚWIATA, a później INDYWIDUALNYM WICEMISTRZEM ŚWIATA.

Przebywając w USA, w latach 1990/2000 uzyskał uprawnienia trenerskie taekwondo, samoobrony i sztuk walki MMA. Ponadto zdobył uprawnienia sędziego taekwondo.

Z Robem ELLISEM spotykał się co kilka tygodni w USA i wspólnie trenują.
Za swój olbrzymi sukces uważa zdanie egzaminu na 6 DAN w TAEKWONDO i zdobycie CZARNEGO PASA, co jest marzeniem wieku młodszych ludzi uprawiających tą dyscyplinę sportu. Pan Mirosław swój CZARNY PAS zdobył w wieku… 47 lat. Lata wyrzeczeń, ciężkiego treningu, samozaparcia zostały uhonorowane i ukoronowane 6 DAN-em i CZARNYM PASEM. Dokonał tego w 2013 r.


Sport pomaga realizować postanowione cele, uczy samozaparcia i dyscypliny, wyzwala inicjatywę i zmusza ciało do najwyższego wysiłku. Najwyższe tajniki zgłębiają tylko najwytrwalsi i najtwardsi, zdolni do wielkich poświęceń uważa nasz MUSZKIETER.

Po powrocie z USA znajomi namówili mnie abym wszedł w handel mówi p. Mirosław. Postanowiłem spróbować i postawiłem na Myślibórz, gdyż widzę w tym mieście możliwości rozwoju. Cechy wytrenowane na macie pozwalają realizować się w biznesie.
Być może nastąpi ciąg dalszy, ale zależy to od naszego MUSZKIETERA.



opr. Stanisław TRUSIUK 

środa, 12 lutego 2014


Wywiad z Władysławem Grabdą


Władek GRABDA - koszykarz , harcerz, strażak, muzyk, a przede wszystkim SIATKARZ. Tą dyscyplinie sportu najbardziej ukochał i uprawiał z wielka przyjemnością mimo mikrego jak na siatkarza wzrostu - ok 175 cm. Obecnie mieszkaniec Derczewa w gm. Myślibórz, pasjonat muzyki ludowej, grający w kapeli strażackiej z kilkoma rówieśnikami zgodził się udzielić wywiadu dla naszego stowarzyszenia. Porzucił pytania , które przygotowałem i sam zaczął swój monolog, od czasu do czasu pozwalając coś tam wtrącić niżej podpisanemu.

       W 1954r rozpocząłem naukę w myśliborskim LICEUM PEDAGOGICZNYM, o którym tylko z sentymentem teraz wspominamy. W tejże szkole istniała silna drużyna piłki siatkowej, w której prym wiedli nauczyciele: Maksymilian MATUSZAK, Józef BASTER, Antoni CICHOŃSKI, Edward CIELECKI  oraz uczniowie starszych klas: Tadek GĘSICKI, Stanisław TURKOS i inni. Byłem wysportowanym młodym człowiekiem, wić oprócz siatkówki grałem także w koszykówkę. W ostatnich 2 latach mojej nauki w Liceum , zespół uczniowski brał udział w rozgrywkach szczecińskiej "A" klasy. W  sezonie 1958/59 przegraliśmy tylko jeden mecz. Naszymi pogromcami okazał się zespół  SPARTY Gryfice. 

       Pasją moją była jednak SIATKÓWKA. Swój pierwszy mecz w barwach LICEUM PEDAGOGICZNEGO rozegrałem już w roku 1956, a naszym przeciwnikiem był PIAST Choszczno. Oczywiście mecz wygraliśmy. Później rozegrałem wiele spotkań, ale z uwagi na upływ czasu szczegółów nie pamiętam. Czas upływał przyjemnie na nauce i uprawianiu sportu, przez co podnosiły się nasze, w tym i moje umiejętności.

       Po ukończeniu szkoły i zdaniu matury matury rozpocząłem pracę w szkolnictwie, którą przerwała mi konieczność od pękania zasadniczej służby wojskowej. W roku 1961 z radością przywdziałem cywilne ciuchy i rozpocząłem pracę w GIŻYNIE. Oczywiście moją pasją była w dalszym ciągu siatkówka, którą zajmowałem się na co dzień. W 1962 r  na boisku siatkarskim na Przystani Żeglarskiej "SZKUNER" został zorganizowany turniej  piłki siatkowej, w którym zwyciężyła drużyna z NOWOGRÓDKA Pom., przed GIŻYNEM /mój zespół/ i MYŚLIBORZEM. W tym samym roku zostały zorganizowane Mistrzostwa Wojewódzkie LZS w Międzyzdrojach. Nasza drużyna w składzie: Józef BASTER, Kazimierz BURDZIUK, Ireneusz ZAGATA, Marian KARWIK, Jan MARKIEWICZ /śp/, Edmund WASZAK i ja odnieśliśmy duży sukces. Po wygraniu eliminacji dotarliśmy do finału, w którym zdecydowanie, ale po dramatycznej walce pokonaliśmy faworyzowany zespół CZARNI Szczecin. W tym czasie nasz finałowy przeciwnik był czołowym zespołem III ligi.

W następnym roku do zespołu dołączył Kazik DRZYMAŁA, a za wstawiennictwem pracownika Państwowego Ośrodka Maszynowego w Myśliborzu, pana DASZKIEWICZA, drużyna nasza zostaje zgłoszona  do rozgrywek najniższego szczebla centralnego, czyli "A" klasy. Po roku gry w "A" klasie zdobywamy zdecydowanie 1-sze miejsce i awansujemy do III ligi. Niestety po roku gry nasz mecenas zrezygnował ze wspierania nasze działalności i drużyna przestała istnieć. Najciekawszy mecz w III lidze stoczyliśmy z ISKRĄ Mierzyn, której czołowymi postaciami byli zawodnicy zdegradowanej z I ligi POGONI Szczecin /cieniuch, Dobrodziej i inni/.

W 1965 r. zamieszkałem w DĄBROWIE k/Myśliborza, tam utworzyłem drużynę piłki siatkowej, która uczestniczyła w wielu turniejach siatkarskich organizowanych na terenie naszej gminy i nie tylko. Braliśmy udział także w turniejach organizowanych przez LZS-y, z różnym skutkiem. W 1972 r. rozpocząłem pracę w DERCZEWIE i tam zamieszkałem. Oczywiście nie wyobrażałem sobie życia bez mojej ukochane SIATKÓWKI i na terenie sąsiedniego SITNA utworzyłem zespół piłki siatkowej, który w 1975 r w CHOCIWLU zdobył tytuł MISTRZA WOJ. LZS.. Często rozgrywaliśmy sparingi z akademikami z Kijowa odbywającymi praktyki w PGR SITNO. Wśród praktykujących studentów byli także zawodnicy I-ligowego DYNAMA Kijów. Po tych meczach były zawsze spotkania przyjaźni. Przyjaźń kwitła w miarę ubywających trunków.

Jako nauczyciel brałem udział w mistrzowskich turniejach organizowanych przez Wojewódzki Zarząd Związku Nauczycielstwa Polskiego. Reprezentacja naszego powiatu zawsze "łapała się na pudło".
Gdy rozpoczynałem karierę siatkarską moim wzorem w drużynie był MARIAN KARWIK, który będąc w wojsku grał w drużynie ZAWISZY Bydgoszcz - I Liga.   Spośród zawodników krajowej elity wzorowałem się na ALEKSYM SZOŁOMICKIM, ówczesnym zawodniku POGONI Szczecin, który jako jedyny z zawodników polskich wybierany był do najlepszej szóstki zawodników europejskich. W tym czasie Europa, to była potęga, więc należy uznać, że był jednym z najlepszych nie świecie na pozycji przyjmującego.
Według nie pytanie "czy w Myśliborzu powinna być siatkówka uczestnicząca w rozgrywkach centralnych jest nie na miejscu. Ja zadam pytanie < DLACZEGO JEJ JESZCZE NIE MA>.
odp. autora - odpowiedź znam, ale z przyczyn takich a nie innych jej nie udzielę.

Dzięki WŁADKU za przybliżenie chociaż w minimalnym stopniu historii siatkówki w Myśliborzu. 

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Myśliborska Gwiazda Polskiej Koszykówki!!!


Dnia 21.06.2013r w Myśliborzu pojawił się niespodziewanie Adam Hrycaniuk i nie można było przepuścić takiej okazji. Adam chętnie zgodził się na udzielenie krótkiego wywiadu i zawitał ze swoją prześliczną narzeczoną na stare śmieci, czyli do... Myśliborzyc. W tej miejscowości mieszkali jego dziadkowie, rodzice. Urodził się w Barlinku na oddziale położniczym tamtejszego szpitala, ale czuje się Myśliborzaninem, gdyż w tej miejscowości spędził lata swojej młodości i rozpoczął przygodę ze sportem, czyli praktycznie z koszykówką.


Po ukończeniu Szkoły Podstawowej nr 3 w Myśliborzu dalszą edukację rozpoczął w Stargardzie Szczecińskim. Tam też pod okiem trenera Zenona Świętońskiego rozpoczął swoją wielką przygodę z koszykówką. Był podstawowym zawodnikiem ekipy juniorów Stargardzkiej "Spójni" z którą zdobył dwa tytuły Mistrza Polski i raz brązowy medal. W połowie 18 roku życia trafił do pierwszej drużyny "Spójni" w której grał przez półtora roku, gdyż po ukończeniu szkoły średniej wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie spędził cztery lata. Uważałem, że trzeba pobierać nauki od najlepszych na świecie, a chyba nie ma nikogo takiego kto by zaprzeczył, że drużyny amerykańskie prezentują najwyższy poziom na świecie. Tak było, jest i długo jeszcze będzie. Dowodzą tego wyniki osiągane przez reprezentację USA na Mistrzostwach Świata i Igrzyskach Olimpijskich. 


Występował między innymi w uczelnianym zespole Cincinnati, z którego został wybrany do Zespołu Gwiazd i uczestniczył w wielkim show związanym z meczem zespołów gwiazd. Miło wspomina pobyt w USA, który pozwolił mu uwierzyć w swoje, niemałe już umiejętności. Po powrocie z zagranicy otrzymał propozycję gry z zespołu ówczesnego Mistrza Polski - Prokom Trefl Sopot. Był to rok 2008 i z tą drużyną zdobył kolejny (po juniorskich) zaszczytny tytuł Mistrza Polski. Grał coraz lepiej, coraz pewniej czuł się w elicie polskiej koszykówki i po rozstaniu się z Prokomem otrzymał propozycję (jak część zawodników) kontynuowania kariery zawodniczej w nowym zespole Asseco Prokom Gdynia. Z propozycji oczywiście skorzystał, gdyż było to wyróżnienie i podkreślenie jego dużych umiejętności. Łącznie w dorosłej koszykówce zdobył 4 tytuły Mistrza Polski i raz Puchar Polski. W Asseco dobrze współpracowało mu się z naturalizowanym Amerykaninem Loganem oraz z Woodsem. Dobra gra w klubie została zauważona i w 2010 spotkał go wielki zaszczyt i przyjemność - otrzymał powołanie do gry w Reprezentacji Polski. "Było to moje marzenie, które zostało spełnione" - mówi Adam. W kadrze Polski jestem do dzisiaj i otrzymałem powołanie do szerokiej kadry przygotowującej się do wrześniowych Mistrzostw Europy. Cieszy mnie to ogromnie, gdyż znów spotkam dobrych kolegów. 



Prokom Gdynia przeżywał kryzys. Trafił do jednej z najsilniejszych lig europejskich. Podstawowi środkowi : Bojan Dubljevic (Czarnogóra), Siergiej Liszczuk (Ukraina) i Victor Faverani (Brazylia) byli kontuzjowani. Ten ostatni wrócił szybciej niż zakładano i musiałem skończyć sezon na ławce. Niestety już beze mnie przegraliśmy awans do czwórki z zespołem Cai Saragossa, który rundę zasadniczą skończył na piątym miejscu, czyli oczko niżej od nas. Nie byli słabym przeciwnikiem, powędrowali dalej. "Na razie moja przygoda z basketem na półwyspie Iberyjskim została zakończona - mówi Adam. Jako nieznający się z zespołem zawodnik rozegrałem cztery spotkania, w których średnio uzyskiwałem 3 pkt i 4 zbiórki. Kibice cenili mnie za waleczność i zaangażowanie". W polskiej lidze trudno gra się przeciwko takim zawodnikom jak Radek Hyży, Marcin Stefański, John Turek. Do najtrudniejszych zespołów zaliczyłbym Turów Zgorzelec oraz robiący coraz większe postępy Trefl Sopot. Zresztą Polska Liga Koszykówki staje się coraz bardziej wyrównana. Świadczy o tym tytuł zdobyty po raz pierwszy w historii przez zespół z Zielonej Góry - Stelmet. Grają coraz lepsi zawodnicy zagraniczni, przez co podnosi się rywalizacja w zespołach co z kolei owocuje lepszą grą krajowych graczy. Bardzo podoba mi się w Hiszpanii, Izraelu czy we Włoszech. Wysoki poziom sportowy i przede wszystkim ciepło przez cały roczek. Co po Hiszpańskiej przygodzie - "na razie przygotowania z kadrą. Plany klubowe? Są propozycje, ale za wcześnie o tym mówić. Inne plany? W dniu 6 lipca 2013 r w Myśliborzu organizuję turniej piłki koszykowej dla młodych adeptów tej dyscypliny sportu. Zapraszamy do udziału wszystkich chętnych na Orlik Stadionu Miejskiego w Myśliborzu. Jednocześnie dziękuję za zaproszenie mnie na I Turniej Gwiazd - Benefis Romana Maca na dzień 20.07.2013. Gdy tylko będę miał czas i obowiązki kadrowca pozwolą zgłaszam swój akces do udziału w tej imprezie. Bardzo podoba mi się pomysł organizowania takiej imprezy". Do zobaczenia więc na turniejach koszykarskich i siatkarskich. 

Mistrza Polski wysłuchał i wypowiedzi spisał : Stanislaw Trusiuk

poniedziałek, 25 lutego 2013


ZWIERZENIA PIĘCIOBOJOWEJ LEGENDY MYŚLIBORZA DLA SIATKARZY „MYŚLIBORA”

Pentathlon dyscyplina sportowa w Polsce uprawiana od 1957 r. i nazywająca się pięciobojem nowoczesnym. Powstał wówczas Polski Związek Pięcioboju Nowoczesnego i Dwuboju Zimowego, a w 1958 r. Nastąpiło rozstanie tych dwóch dyscyplin sportowych. W skład pięcioboju nowoczesnego wchodzą:  Jazda Konna, Szermierka, Strzelanie, Pływanie i Bieg. Przez lata kolejność była  zmieniana. Legenda głosi, że w starożytności goniec aby powiadomić władcę o zwycięstwie armii drogę z pola walki pokonał w taki właśnie sposób.

Nasza bohaterka Anna Sulima, mieszkanka naszego Pięknego miasta co prawda nie pokonała tak trudnej drogi, ale…. Coś w tym było.

Edukację rozpoczęła w szkole podstawowej nr 2 im. Janusza Kusocińskiego. Początkowo miała pod górę, gdyż z uwagi na trzeci migdał. Została przesunięta do klasy „B”. Po trzech latach trenowała pod okiem niezmordowanego Leszka Lastowskiego. Została zakwalifikowana do klasy sportowej. Pan Leszek odegrał w jej życiu wiodącą rolę. Zaszczepił chęć do pracy, co przydało się jej w dalszym życiu i rozpoczynaniu kariery sportowej. W tym czasie Myślibórz miał już basen (zazdrościli Nam Ci co niemieli), ale cóż z tego. Brak środków finansowych (skąd my to znamy) na podgrzewanie wody sprawiał, że treningi na basenie odbywały się tylko raz w tygodniu i to niezbyt regularnie. Pan Leszek dawał nam za to w kość w terenie; biegi, marszo-biegi, ogólnorozwojówka.


W siódmej klasie pojechaliśmy z Panem Lastowskim do Drzonkowa. Byłam wniebowzięta i już wiedziałam, że pięciobój to jest to czym będę się zajmowała w przyszłości (i tak z i tak z opowiadania przeszliśmy do monologu Naszej Mistrzyni).
Podobało mi się wszystko; wyposażenie ośrodka, czyli baza treningowa, atmosfera i w ogóle wszystko. To było to o czym marzyłam i to kochał Pan Leszek: Pięciobój Nowoczesny.


Pod koniec 8-ej klasy pojechaliśmy na testy do Drzonkowa. Wyprawa zakończyła się wielką klapą…. Ale nie do końca. Mimo poprawienia życiówki na basenie aż o 10 sek, zawaliłam bieg i przyjęcie mnie do Drzonkowa stało pod wielkim znakiem zapytania, i tylko dzięki nazwijmy to przypadkowi postanowiono dać mi szanse. Niech  potrenuje, nie będzie jej miło, zniechęci się i sama zrezygnuje.

Nie wiedzieli jednak, że trafiła kosa na kamień. Mój zadziorny charakter, moja ambicja i chęć doskonalenia i podnoszenia swoich umiejętności, mój upór spowodował, że była dobra, a nawet bardzo dobra w biegu, konkurencję technicznie pokonywałam stosunkowo łatwo i w zasadzie nie miałam z nimi dużych problemów. Moja piętą Achillesową było pływanie. Za wszelką cenę chciałam poprawić tę dyscyplinę i po innych zajęciach chodziłam na pływalnię i zawzięcie trenowałam pływanie. Mój upór i chęć podnoszenia umiejętności sportowych zostały zauważone.
Jest rok 1985, Basia Kotowska została mistrzynią świata…. I zaproponowała wspólne treningi pływackie i biegowe. Byłam szczęśliwa – Mistrzyni świata proponuje wspólne treningi, dla mnie młodziutkiej adeptki pięcioboju z Myśliborza. Wywołało to we mnie jeszcze większą chęć do coraz cięższej pracy. Tytaniczna wręcz praca w latach 1985-86 dała pierwsze efekty w roku następnym.


Rok 1987 przyniósł mi pierwsze sukcesy w gronie seniorek. Zostałam międzynarodową wicemistrzynią Polski, a także wygrałam Nordic Cap, silnie obsadzone międzynarodowe zawody w stolicy Szwecji, Sztokholmie. Czołówka światowa zaczęła się ze mną liczyć, a  ja w kolejnych latach notowałam coraz większe sukcesy.

Rok 1988 wygrałam zawody za zawodami. Było to między innymi spotkania pięcioboju we Włoszech, Francji i Szwecji itd. Obecnie są one zaliczane (te inne) do klasyfikacji generalnej pucharu świata. Wówczas były to odrębne zawody. Do tych sukcesów do kadry weszłam jako nr 1. Dorota Idzi była Nr 2, a Iwona Kowalewska była Nr 3. Pojechaliśmy na MŚ; na nich zajęłam 5-te miejsce. Po czterech konkurencjach zajmowałam 11-te miejsce, ale w biegu zdeklasowałam swoje rywalki i awansowałam o 6 miejsc. Drużynowo chyba zdobyliśmy brąz.


Kolejne lata to wiele sukcesów międzynarodowych i krajowych. Byłam etatową Reprezentantką kraju mimo odnoszonych kontuzji.


Rok 1991 – sukces w ME, zdobyłam brązowy medal. Odnosiłam także sukcesy w pucharach świata. Prze minione lata byłyśmy etatowymi medalistkami Mistrzostw Świata i Europy w rywalizacji indywidualnej i drużynowej.

W roku 1992 kolejny medal w ME i…. poczułam zmęczenie 5-cio bojem. Zaczął mi imponować Triatlon. Dyscyplina ta polega na tym, że całą imprezę rozgrywa się jednego dnia bez chwili przerwy. Rozpoczynamy pływania, po wyjściu z wody wsiadamy na rower i po przejechaniu stosownego dystansu porzucamy „kolarzówki” i pieszo zdążamy do mety.
Dyscyplina bardzo męcząca, ale bardzo chciałam się w niej sprawdzić. Zostałam zakwalifikowana do kadry i w 1993 r wystartowałam w ME. Po tej imprezie i przyjrzeniu się temu towarzystwu od środka doszłam do jednego słusznego wniosku. Powiedziałam sobie… „Anka zostaw to i wracaj do swojego 5-cio boju”. O szerszych przyczynach nie będę się wypowiadać.

W powrocie do rodziny pięciobojowej wydatnie pomógł mi ówczesny prezes Polskiego Związku Pięcioboju Nowoczesnego Zbigniew Pacelt. Po rozmowie z nim powróciłam do kadry, otrzymałam sprzęt i znów zajęłam się moimi ukochanymi 5-cioma dyscyplinami. Kolejne lata potwierdzały, że decyzja o powrocie była dobra, a krótkotrwały rozbrat dobrze wpłynął na moją wytrzymałość przy czym dyscypliny techniczne nie poniosły szwanku.
           
Rozpoczęłam przygotowania do Igrzysk Olimpijskich w Sydney 2000. Nadszedł rok 1998, jak się okazało najlepszy w mojej sportowej karierze. Pojechałam do Meksyku jako nr 1 wraz z Pauliną Doenisz, Dorotą Idzi oraz Iwoną Kowalewską. Byłyśmy bezkonkurencyjne. Indywidualnie zdobyłam bezapelacyjnie I miejsc, byłam wreszcie indywidualną mistrzynią świata. W drużynie wraz z Pauliną Boenisz i Dorotą Idzi również byliśmy najlepsze podobnie jak w sztafecie, przy czym Iwona Kowalewska zastąpiła jedną z koleżanek. Byłam więc potrójną Mistrzynią Świata (oprócz mnie tylko jedna zawodniczka mogła poszczycić się takimi osiągnięciem), ale w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” zajęłam dopiero VII lokatę. Nasza dyscyplina była dość popularna, ale ja zbytnio nie udzielałam się w mediach i trenowałam w Drzonkowie. To były głównie przyczyny niskiej lokaty. Gdybym zdobyła 5 medali, może byłoby i złoto w plebiscycie. Niestety można było zdobyć tylko 3. Myśli o igrzyskach olimpijskich były coraz śmielsze.


Rok 1999 to kolejne pasmo sukcesów indywidualnych w pucharze świata, wygrywałam wszystko co się dało, ale zajmowałam miejsca na pudle, aż przyszły . Wszystko było super do jazdy konnej. Zawaliłam, pomyliłam parcours i za jazdę konną zaliczyłam zero. Odczuła to także drużyna, gdyż mój „wyczyn” liczył się do wyniku Drużynowego. Mimo tego zdobyliśmy brązowy medal. Ogromny sukces świadczący o tym jakie byłyśmy mocne. Mimo tej wpadki nadal wierzyłam w występ na igrzyskach.


Rok 2000 – rok igrzysk olimpijskich i także rok Mistrzostw Świata, w których indywidualnie zajęłam VII miejsce. Nominacji na igrzyskach nie dostałam, Otrzymały ją dwie dziewczyny z Legii Warszawa, Dorota Idzi i Paulina Benisz. Ja otrzymałam sprzęt i oczekiwałam na wieści z Sydney. Zaświtała iskierka nadziei gdy doszła do nas wiadomość, że Dorota Idzi rozchorowała się. Skończyło się jednak na oczekiwaniu. Po przebytej chorobie Dorota była osłabiona i zajęła odległą lokatę. Podobnie z resztą jak i Paulina. Podczas przygotowań postanowiłam, że po igrzyskach kończę pełną sukcesów karierę. Wystartowałam jeszcze w Paryżu w Pucharze Świata i po sukcesie wzięłam całkowity rozbrat ze sportem wyczynowym, tym bardziej że wielokrotnie kontuzjowana noga nie pozwalała na intensywne treningi.

Zajęłam się pracą zawodową, ale nie jestem związana z dyscypliną, którą uprawiałam przez tyle lat. Pracuję w Woj. Ośrodku Sportu i Rekreacji, gdzie pełnię funkcję menadżera ds. kultury fizycznej, sportu i promocji.

Jestem zamężna i mam 11-letnią córkę Wiktorię (zwyciężczynię – 6 miesięcy leżakowania w ciąży i trudny poród, ale zwycięski), a sportem zajmuję się tylko amatorsko. Biegam, a gdy kolano doskwiera, a czyni to dość często, uciekam na rower, na swoją deskę ratunku. Uważam się za kobietę spełnioną zarówno w sporcie jak i w życiu prywatnym. Sport to zdrowie, to moja pasja i sposób na życie.

Wykorzystując obecność Anny Sulimy-Jagiełowicz na Gali Mistrzów Sportu Myślibórz 2012 wspomnień słuchał i spisywał, Dziękując jednocześnie za wspomnienia.


A o to tabele osiągnięć Naszej Legendy z Myśliborza.

Mistrzostwa świata

 

Mistrzostwa świata
Miejsce
Rok
Konkurencja
Rezultat
Warszawa 1988
Warszawa
1988
drużynowo
1. miejsce
Wiener Neustadt 1989
Wiener Neustadt
1989
drużynowo
1. miejsce
Linköping 1990
Linköping
1990
drużynowo
1. miejsce
Sydney 1991
Sydney
1991
drużynowo
1. miejsce
Sydney 1991
Sydney
1991
sztafeta
1. miejsce
Budapeszt 1992
Budapeszt
1992
drużynowo
1. miejsce
Sheffield 1994
Sheffield
1994
sztafeta
1. miejsce
Sheffield 1994
Sheffield
1994
drużynowo
2. miejsce
Bazylea 1995
Bazylea
1995
drużynowo
1. miejsce
Siena 1996
Siena
1996
drużynowo
3. miejsce
Moskwa 1997
Moskwa
1997
sztafeta
2. miejsce
Meksyk 1998
Meksyk
1998
indywidualnie
1. miejsce
Meksyk 1998
Meksyk
1998
drużynowo
1. miejsce
Meksyk 1998
Meksyk
1998
sztafeta
1 miejsce
Pesaro 2000
Pesaro
2000
drużynowo
1. miejsce


Mistrzostwa Europy

 

Mistrzostwa Europy
Miejsce
Rok
Konkurencja
Rezultat
Sofia 1991
Sofia
1991
indywidualnie
3. miejsce


Opracował: Stanisław Trusiuk


I Tak o to Legenda Pięcioboju Nowoczesnego w skrócie przeanalizowała swoją karierę sportową przyjmując jednocześnie zaproszenie na Benefis Romana Maca planowany na okres letni (Lipiec/Sierpień BR.) Do zobaczenia!